Obcięcie opłat komorniczych

Spłata długu bezpośrednio wierzycielowi czy za pośrednictwem komornika.

Obcięcie opłat komorniczych jest faktem. Zdecydował o tym Trybunał Konstytucyjny uznając, że art. 49 ust. 1 zdanie 1 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o komornikach sądowych i egzekucji w zakresie w jakim przewiduje pobranie od kwot wpłaconych przez dłużnika bezpośrednio komornikowi opłaty stosunkowej w wysokości 15 % wartości wyegzekwowanego świadczenia, jednak nie niższej 1/10 i nie wyższej niż 30 krotna wysokość przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego, jest niezgodny z zasadą poprawnej legislacji wywodzoną z art. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz z art. 32 ust. 1 Konstytucji.

Krótko mówiąc, chodziło o to, że jeśli dłużnik po wezwaniu dobrowolnie spłaca zadłużenie za pośrednictwem komornika to praktyka naliczania 15 % opłaty nie jest prawidłowa. W takim przypadku komornik powinien naliczyć 5 %, czyli tyle, ile dłużnik zapłaciłby wierzycielowi.

Spłata długu bezpośrednio wierzycielowi czy za pośrednictwem komornika przestała już mieć dotychczasowe znaczenie. Faktyczne obcięcie opłat komorniczych usuwa dotychczasowe wątpliwości co do konstytucyjności przepisów.

Wyrok ten jest korzystny dla dłużników ale nie dla komorników. Dotychczasowa praktyka wskazywała, iż komornicy ściągali pełną – 15 % stawkę w zasadzie bez nakładu pracy. Zwykle nie informowali bowiem dłużnika o tym, że może uiścić dług do rąk wierzyciela i zapłacić niższą, tj. 5 % opłatę zgodnie z art. 49 ust. 2 wspomnianej ustawy o komornikach sadowych i egzekucji.

Trybunał Konstytucyjny zauważył, iż w efekcie dotychczasowej praktyki działanie dłużnika zgodne z wezwaniem komornika wciągało dłużnika w pułapkę opłaty trzykrotnie wyższej w porównaniu do tej, którą zapłaciłby dokonując wpłaty bezpośrednio wierzycielowi.

Nie ma zatem podstaw do pobierania pełnej opłaty, jeśli dług został uiszczony na wezwanie.  Z punktu widzenia wierzyciela w zasadzie jest to obojętne. W praktyce zdarza się jednak, że wierzycielowi może zależeć na tym, aby dłużnik nie był obciążany dodatkowymi opłatami (np. w sytuacji, gdy chcą kontynuować współpracę lub gdy wierzyciel dostrzega rzeczywiste, a nie pozorne problemy finansowe dłużnika i wszczynając postępowanie egzekucyjne zależy mu wyłącznie na wyegzekwowaniu należności, a nie na finansowym pogrążeniu dłużnika).

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 28.06.2017 r., sygn. akt P 63/14

Kupiło dwóch ale odstępuje od umowy jeden

Sprowadzony z Niemiec samochód kupiło w Polsce dwóch pechowców, ojciec i syn. Kupujący występowali jako współwłaściciele. Następnie ojciec darował synowi swój udział, w wyniku czego ten ostatni stał się wyłącznym właścicielem pojazdu. Samochód okazał się wadliwy wobec czego aktualny wyłączny właściciel (tzn. syn) złożył sprzedawcy oświadczenie o odstąpieniu od umowy sprzedaży „w całości” i zażądał zwrotu ceny oraz odszkodowania w granicach ujemnego interesu umownego.

Pozornie prosta sprawa okazała się na tyle zawiła, że trafiła do Sądu Najwyższego, który w dniu 19 października 2016 r., w sprawie III CZP 5/16 wydał uchwałę siedmiu sędziów rozstrzygając szereg wątpliwości wynikłych na jej tle. Zasadniczo chodziło o to, kto może odstąpić od umowy, tj. ojciec czy syn, a może muszą działać obaj?

Sąd Najwyższy uchwalił, że darowizna udziału we współwłasności rzeczy ruchomej przez jednego z dwóch współwłaścicieli na rzecz drugiego powoduje – jeżeli umowa darowizny nie stanowi inaczej – przejście na obdarowanego (w drodze przelewu, także do rozumianego) uprawnienia do odstąpienia od umowy sprzedaży, na podstawie której doszło do nabycia własności rzeczy. W takiej sytuacji uprawniony do odstąpienia od umowy i żądania zwrotu ceny oraz zobowiązany do zwrotu rzeczy sprzedawcy jest wyłącznie obdarowany. Oznacza to w tym przypadku, że co prawda samochód kupiło dwóch ale odstępuje od umowy jeden, tzn. syn będący w chwili odstąpienia jedynym właścicielem.

Sąd dokonał przeglądu poglądów prawnych związanych ze sprawą wobec dotychczasowych rozbieżności w liniach orzeczniczych Sądu Najwyższego. Tym razem SN, niejako wracając do korzeni, podążył tropem ujętym w zapomnianych już przez wielu wytycznych w zakresie wykładni prawa i praktyki sądowej w sprawach rękojmi i gwarancji, z dnia 30 grudnia 1988 r., III CZP 48/88 (uchwała pełnego składu Izby Cywilnej i Administracyjnej Sądu Najwyższego). Osoby mające problemy z rękojmią lub gwarancją zachęcam do zapoznania się z tymi wytycznymi. Pomimo zmian przepisów posiadają one szereg cennych stwierdzeń wskazujących na możliwe kierunki wykładni.

Świadczenie rzeczy oznaczonej co do tożsamości

Wracając do omawianej sytuacji zauważyć za Sądem Najwyższym wypada, że podstawą rozważań jest tutaj sytuacja, w której doszło do zawarcia umowy kupna określonego samochodu przez dwie osoby występujące po stronie kupującego. Świadczeniem sprzedawcy było przeniesienie własności rzeczy oznaczonej co do tożsamości (art. 155 § 1 k.c.) i wydanie rzeczy (art. 535 § 1 k.c.). W doktrynie oraz orzecznictwie jednolicie przyjmuje się, że świadczenie rzeczy oznaczonej co do tożsamości, zarówno przeniesienie własności, jak i wydanie takiej rzeczy, jest zawsze niepodzielne (por. np. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 14 marca 2002 r., IV CKN 821/00, nie publ.). Świadczenie sprzedawcy jest więc niepodzielne, podobnie jak wzajemne świadczenie kupujących w razie skorzystania przez nich z prawa odstąpienia od umowy rzeczy ruchomej. Należy przy tym zaznaczyć, że wzajemnym świadczeniem kupujących w razie odstąpienia od umowy sprzedaży rzeczy ruchomej jest tylko zwrot rzeczy wadliwej. Jak bowiem stwierdził Sąd Najwyższy w uchwale składu siedmiu sędziów z dnia 2 lutego 2003 r., III CZP 80/02 (OSNC 2003 r., nr 11, poz. 141), samo odstąpienie od umowy sprzedaży rzeczy ruchomej na podstawie art. 491 § 1 oraz art. 560 § 2 k.c. powoduje przejście własności tej rzeczy z powrotem na zbywcę.

Współwłaściciele a niepodzielny charakter uprawnienia do odstąpienia od umowy

W konsekwencji uprawnienie do odstąpienia od umowy sprzedaży rzeczy ruchomej oznaczonej co do tożsamości przysługujące kilku kupującym będącym jej współwłaścicielami ma charakter niepodzielny i może być wykonywane tylko łącznie przez wszystkich uprawnionych, a w razie wykonania tego uprawnienia na wszystkich tych osobach będzie spoczywał obowiązek zwrotu rzeczy sprzedającemu i zgodnie z art. 380 § 1 k.c. za jego spełnienie będą oni odpowiadali jak dłużnicy solidarni.

Oznacza to tyle, że gdyby ojciec nie przeniósł na syna swego udziału to musieliby razem odstąpić od umowy (co w razie hipotetycznego sporu współwłaścicieli mogłoby być trudne lub niemożliwe), a ponadto wspólnie odpowiadaliby za zwrot tego konkretnego samochodu (rzeczy oznaczonej co do tożsamości). Darowizna na rzecz syna uprościła sprawę o tyle, że oświadczenie o odstąpieniu mógł już złożyć aktualny i zarazem jedyny właściciel. Na dokonanie darowizny na rzecz syna ojciec nie musiał uzyskiwać zgody swego kontrahenta, czyli sprzedawcy samochodu. Za słusznością takiego podejścia przemawiają także względy funkcjonalne.

Sąd Najwyższy podkreślił, że sprzedawcy, który od chwili odstąpienia od umowy sprzedaży przez kupującego staje się z powrotem właścicielem rzeczy, przysługuje również przewidziane w art. 222 § 1 k.c. i skuteczne erga omnes prawo podmiotowe żądania od osoby, która włada faktycznie jego rzeczą, aby rzecz została mu wydana. Z reguły tą osobą jest cesjonariusz, a więc ta sama osoba, w stosunku do której sprzedawcy przysługuje roszczenie przewidziane w art. 494 w zw. z art. 560 § 2 k.c.

Nowe zobowiązanie do zwrotu rzeczy wykreowane przez odstępującego od umowy

Dociekliwszym dodam, że Sąd Najwyższy zajmował się przy okazji tej sprawy kwestiami związanymi z istotą przejęcia długu (art. 519 k.c.). Stwierdzono, iż w tej sytuacji brak podstaw do twierdzenia, że obowiązek zwrotu rzeczy wadliwej po odstąpieniu od umowy sprzedaży, jest długiem, w rozumieniu art. 519 k.c., wynikającym z tej umowy. Skoro nabywca udziału i współuprawnienia do odstąpienia od umowy, wstąpił w sytuację prawną zbywcy i jest uprawniony do odstąpienia od umowy sprzedaży i tym samym unicestwienia jej oraz wykreowania nowego stosunku zobowiązaniowego, to on, a nie zbywca, staje się stroną tego stosunku uprawnioną do żądania zwrotu ceny i zobowiązaną do zwrotu rzeczy wadliwej. Zobowiązanie do zwrotu rzeczy nie jest w tej sytuacji długiem z pierwotnej umowy sprzedaży, w rozumieniu art. 519 k.c., w której stroną kupującą był darczyńca udziału i obdarowany, lecz jest zobowiązaniem z nowego stosunku prawnego wykreowanego przez nabywcę udziału odstępującego od umowy sprzedaży. To on, a nie zbywca udziału jest – obok pierwotnego sprzedawcy – stroną tego nowego stosunku i jest zobowiązany wobec sprzedawcy do zwrotu rzeczy wadliwej. Nie ma więc w istocie zmiany dłużnika zobowiązania do zwrotu rzeczy, a tym samym nie ma podstaw do stosowania art. 519 § 1 k.c., gdyż w pierwotnej umowie sprzedaży takie zobowiązanie (dług) w ogóle nie istniało, skoro obowiązek zwrotu rzeczy powstaje dopiero po unicestwieniu tej umowy w wyniku odstąpienia od niej kupującego i dodatkowo zażądania przez niego zwrotu ceny. Nie jest zatem konieczna zgoda pierwotnego sprzedawcy, jako wierzyciela zobowiązania do zwrotu rzeczy wadliwej, na przejście tego zobowiązania na nabywcę udziału we współwłasności tej rzeczy i cesjonariusza przelewu uprawnienia do odstąpienia od umowy sprzedaży. W wyniku darowizny udziału we współwłasności i przelewu współuprawnienia do odstąpienia od umowy, uprawniony do złożenia oświadczenia o odstąpieniu od umowy sprzedaży rzeczy wadliwej oraz żądania zwrotu ceny, jak również zobowiązany do zwrotu rzeczy wadliwej pierwotnemu sprzedawcy jest wyłącznie nabywca udziału i cesjonariusz z umowy przelewu.

Pamiętajmy, iż cesjonariusz to nabywca wierzytelności, a cedent to jej zbywca.

Brak pogorszenia sytuacji prawnej pierwotnego sprzedawcy

Należy podkreślić, że takie ukształtowanie nowego stosunku zobowiązaniowego po odstąpieniu od umowy sprzedaży nie prowadzi do pogorszenia sytuacji prawnej pierwotnego sprzedawcy, dla którego nie ma decydującego znaczenia, kto po odstąpieniu od umowy będzie zobowiązany do zwrotu na jego rzecz wadliwego przedmiotu sprzedaży. Podobna sytuacja zachodzi przy żądaniu wymiany rzeczy wadliwej na wolną od wad, gdy kupujący obowiązany jest zwrócić rzecz wadliwą sprzedawcy. Zarówno w doktrynie, jak i orzecznictwie powszechnie dopuszcza się przelew tego uprawnienia wynikającego z rękojmi, mimo braku zgody pierwotnego sprzedawcy na zmianę dłużnika obowiązku zwrotu rzeczy wadliwej po jej wymianie na wolną od wad (por. np. uchwałę składu siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 5 lutego 2004 r., III CZP 96/03).

Prawa pierwotnego sprzedawcy zabezpiecza także przysługujące mu na podstawie art.496 k.c. prawo zatrzymania ceny do czasu zaoferowania zwrotu rzeczy. W przypadku przelewu uprawnienia do odstąpienia od umowy, o zwrot ceny może wystąpić tylko cesjonariusz, zatem prawo zatrzymania ceny może być wykorzystane przez sprzedawcę jedynie wobec niego, a więc w stosunku do jednego z dotychczasowych dwóch zobowiązanych. Jeżeli z jakichkolwiek przyczyn rzecz znajduje się u cedenta, w interesie cesjonariusza jest wydobycie jej od niego i zwrócenie sprzedawcy. Do tego czasu sprzedawca nie jest obowiązany do zwrotu ceny, a cesjonariusz jest odpowiedzialny wobec niego za utratę i uszkodzenie rzeczy. Wszystko to w wystarczający sposób zabezpiecza roszczenie sprzedawcy w stosunku do kontrahenta o zwrot rzeczy, niezależnie od tego, czy może go dochodzić od dwóch kupujących solidarnie, czy tylko od jednego z nich.

Pracownik wyrządził pracodawcy znaczną szkodę ale dyscyplinarki nie będzie

Pracownik wyrządził pracodawcy znaczną szkodę ale dyscyplinarki nie będzie można mu wręczyć. Czy to możliwe aby spowodować straty w firmie (około 500.000 zł) i nie być z niej wyrzuconym w trybie art. 52 § 1 pkt. 1 k.p.? Tak, a sytuacji takiej dotyczył wyrok Sądu Najwyższego z dnia 23.02.2017 r., w sprawie I PK 81/16. Z uzasadnieniem tego wyroku powinni zapoznać się pracodawcy, którzy zamierzają zwolnić pracownika bez wypowiedzenia (czyli w trybie natychmiastowym – art. 52 k.p.) oraz pracownicy, którzy chcą się bronić przed takim zwolnieniem.

W wielkim skrócie można powiedzieć, że pracownik (specjalista do spraw zaopatrzenia), do którego obowiązków należało m.in. dokonywanie zakupów oraz niedopuszczanie do powstania zapasów zbędnych lub nadmiernych,  polegając na informacjach z systemu informatycznego w firmie (lecz generującego błędne zapotrzebowanie na surowce) dokonał zakupu towarów, które były zbędne, a do tego wkrótce ich ceny znacząco spadły. Spowodował tym w firmie poważny kryzys finansowy.

Pracodawca zwolnił go w trybie natychmiastowym, w odpowiedzi na co pracownik skierował sprawę do sądu i ją wygrał. Bronił się przed zarzutami pracodawcy m.in. tym, że nie wiedział o wadach systemu informatycznego (co było jednak w sprawie sporne), jakkolwiek był szkolony przez pracodawcę to jednak w sposób niewystarczający (niewłaściwy, za krótki), a do tego nie polecono mu aby weryfikował dane z systemu. Twierdził również, że pracodawca nie poinformował go o jego obowiązkach w sytuacji, gdy zaistniałaby uzasadniona niepewność co do ich zakresu. Dostęp do danych o aktualnych zamówieniach miał jego przełożony niewnoszący zastrzeżeń co do zamówień, zaś w danym wydziale pracował krótko (zaledwie dwa miesiące). Do tego zwrócono uwagę na fakt, iż nadzór pracodawcy był niewystarczający zwłaszcza, że w tym czasie nie było żadnego innego pracownika posiadającego doświadczenie pracy w tym dziale (w związku z niedawną wymianą personelu).

Podstawy do wręczenia dyscyplinarki

Skoro zwolnienie dyscyplinarne może dotyczyć sytuacji, w której mamy do czynienia z winą umyślną (a tej nie wykazano)  lub rażącym niedbalstwem pracownika to należało wyjaśnić co nie kryje się pod tym pojęciem. Otóż „rażącego niedbalstwa” nie można utożsamiać ze zwykłym zaniedbaniem, nieudolnością, brakiem operatywności, nieskutecznością, działaniem wbrew oczekiwaniom pracodawcy czy nieosiąganiem zamierzonych rezultatów. Rażące niedbalstwo, jako element ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych, jest postacią winy nieumyślnej, której nasilenie wyraża się w całkowitym ignorowaniu przez pracownika następstw jego działania, jeżeli rodzaj wykonywanych obowiązków lub zajmowane stanowisko nakazują szczególną przezorność i ostrożność w działaniu. Natomiast wina umyślna wyraża się w tym, że pracownik chce przez swoje zachowanie wyrządzić szkodę pracodawcy lub co najmniej świadomie się na to godzi (por. wyroki Sądu Najwyższego: z dnia 16.07.2013 r., II PK 337/12 i z dnia 28.06.2012 r., II PK 285/11).

Sąd Najwyższy podkreślił, że rozwiązanie umowy o pracę w trybie art. 52 k.p., jako nadzwyczajny sposób rozwiązania stosunku pracy i najbardziej dotkliwy dla pracownika, powinno być stosowane przez pracodawcę wyjątkowo i z ostrożnością. Musi ono być uzasadnione szczególnymi okolicznościami, które w zakresie winy pracownika polegają na jego złej woli lub rażącym niedbalstwie (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 28.06.2016 r., II PK 163/15).

Obrona pracownika okazała się skuteczna i dostał odszkodowanie. Wniosek z tego taki, że pracodawcy powinni zadbać o właściwe szkolenie pracowników, dokładne określenie ich obowiązków, nadzór przez kompetentne osoby albowiem mogą być w sądzie zaskoczeni obroną pracownika sprowadzającą się do tego, że to on obciążać będzie zarzutami pracodawcę, w tym twierdząc, iż tego a tego nie wiedział bo mu pracodawca nie powiedział choć powiedzieć powinien, że szkolenia były w zasadzie tylko formalne, a do tego nie było kompetentnych przełożonych lub osób, które mogłyby skutecznie nadzorować jego pracę.

Sprawa ma szersze znaczenie i może podpowiadać co robić, a czego unikać  w sytuacji zwolnienia dyscyplinarnego.

Odpowiedzialność byłego członka zarządu spółki z o.o. za niezgłoszenie wniosku o ogłoszenie upadłości

Odpowiedzialność byłego członka zarządu spółki z o.o. za niezgłoszenie wniosku o ogłoszenie upadłości może być dotkliwa i zaskakująca. Może dotyczyć nawet takiej sytuacji, gdy wierzytelność wnioskodawcy powstała po zaprzestaniu pełnienia przez uczestnika funkcji członka zarządu.

Niezgłoszenie wniosku o ogłoszenie upadłości zarządzanej spółki i „podmiana” osób w zarządzie nie są prawnie obojętne dla nierzetelnych zarządców.

uchwale z 28.09.2016 r., sygn. akt III CZP 48/16 Sąd Najwyższy stwierdził, że:

Wierzyciel jest legitymowany do złożenia wniosku o wszczęcie postępowania o orzeczenie zakazu prowadzenia działalności gospodarczej przez członka zarządu spółki z ograniczoną odpowiedzialnością z powodu niezgłoszenia przez niego w terminie wniosku o ogłoszenie upadłości tej spółki także wtedy, gdy wierzytelność wnioskodawcy powstała po zaprzestaniu pełnienia przez uczestnika funkcji członka zarządu.

W ten sposób, korzystając z przepisów prawa upadłościowego (art.373, 374 i 376) można osiągnąć cel postępowania o orzeczenie zakazu (dotyczy prawa prowadzenia działalności gospodarczej na własny rachunek i pełnienia funkcji członka rady nadzorczej, reprezentanta lub pełnomocnika w spółce handlowej, przedsiębiorstwie państwowym, spółdzielni, fundacji lub stowarzyszeniu) polegający na czasowym wyeliminowaniu z obrotu gospodarczego nierzetelnego dłużnika (upadłego) bądź jego nierzetelnych zarządców.

Drobna kradzież odpadów (śmieci) i prawo do dyscyplinarnego zwolnienia pracownika (art. 52 k.p.)

Drobna kradzież odpadów (śmieci) i prawo do dyscyplinarnego zwolnienia pracownika (art. 52 k.p.) to sytuacja, która nawet wśród sędziów budziła wątpliwości.

Czy za zebranie porozrzucanych i pozostawionych (nieposprzątanych) przez firmę zewnętrzną śrubek o wartości 40 groszy (!) i nie wrzucenie ich do kosza na odpady, lecz usiłowanie zabrania ich do domu (schowanie do torebki ukrytej w plecaku i zatajenie tego przed pracownikami ochrony) kilkunastoletni, dotychczas rzetelny i solidny oraz premiowany pracownik, a do tego aktywny działacz związkowy może zostać dyscyplinarnie zwolniony? Tak, choć pracownik nie chciał z tym się pogodzić.

Taką sprawą zajmował się Sąd Najwyższy, po odmiennych rozstrzygnięciach Sądu Rejonowego i Sądu Okręgowego.

W pierwszej instancji Sąd Rejonowy w Płocku oddalił powództwo pracownika PKN ORLEN S.A. Uznał, że kradzież bądź jej usiłowanie, choćby drobna, uprawnia pracodawcę do natychmiastowego zwolnienia pracownika. Stało się tak niezależnie od tego, że firmy zewnętrzne wykonujące prace na terenie zakładu miały obowiązek porządkowania terenu po zakończonej pracy, a w tym przypadku tego nie uczyniono. Nie mogły jednak wywozić odpadów, które stanowią własność ORLEN. Na terenie zakładu są pojemniki na makulaturę, złom i szkło. Obowiązkiem pracownika, jeśli znajdzie na terenie zakładu metal, jest wrzucenie go do pojemnika na złom. Sąd nie uznał (jak chciałby tego pracownik) próby wyniesienia śrubek za przypadek ani za kierowanie się zasadami bezpieczeństwa na terenie zakładu pracy oraz za wolę zapobieżenia ewentualnej awarii. Nie było tu mowy o przypadku i nieświadomości podejmowanego działania zwłaszcza, że pracownik przyznał, iż jego obowiązkiem było wrzucenie znalezionych śrubek do pojemnika. Sąd zauważył, iż nawet gdyby wspomniane śrubki były zardzewiałe, pokryte korozją lub miały inny defekt, to wciąż przedstawiają wartość ekonomiczną i to nie do powoda należała ocena, czy będą dla pracodawcy przydatne oraz czy w mieniu pracodawcy powstanie jakikolwiek uszczerbek w przypadku ich przywłaszczenia. Do tego Regulamin Pracy w ORLEN za ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych uznaje między innymi zabór mienia pozwanej spółki. Nawet gdyby przyjąć, że powód powyższego Regulaminu nie znał (pomimo złożonego oświadczenia), to – zdaniem Sądu – z całą pewnością musiał znać praktykę panującą na terenie zakładu pracy i zakazującą pracownikom wynoszenia z jego terytorium jakichkolwiek przedmiotów bez udokumentowanego ich pochodzenia. Sąd nie miał także wątpliwości, iż zachowanie pracownika było sprzeczne z interesem pracodawcy oraz że temu interesowi zagrażało, bowiem interes pracodawcy nie może być rozpatrywany wyłącznie w aspekcie ekonomicznym. Interesem pracodawcy jest również ochrona takich wartości jak: przestrzeganie regulaminu miejsca pracy, dbałość o mienie, o realizację nałożonych reguł i obowiązków. Na pracowników pozwanego nakładane są jasne, precyzyjne oraz w pełni klarowne wytyczne, których przestrzeganie jest pierwszym, podstawowym i najważniejszym obowiązkiem każdego podejmującego zatrudnienie. Jakiekolwiek odstępstwa od obowiązujących reguł narażają pozwaną nie tylko na straty materialne, ale przede wszystkim na wzrost potencjalnych nieprawidłowości i zachowań sprzecznych z obowiązującymi regułami i normami. W interesie pracodawcy leży między innymi to, aby żaden z pracowników nie wywoził z terenu zakładu jakichkolwiek przedmiotów, do których nie jest uprawniony. Skala prowadzonej przez pozwaną spółkę działalności w sposób oczywisty oznacza, że gdyby pracownicy przestali przestrzegać sztywnych, a także ściśle interpretowanych reguł, to hipotetycznym efektem mógłby być dalszy wzrost nieprawidłowości, intensyfikacja kradzieży mienia lub innych działań godzących w interes majątkowy oraz organizację pracy na terenie spółki. Zdaniem Sądu Rejonowego, powód swoim zachowaniem bezsprzecznie zagroził interesowi pozwanej, gdyż gdyby udało mu się przekroczyć teren zakładu pracy unikając kontroli, to zachowania podobne potencjalnie mogłyby ulec nasileniu nie tylko ze strony powoda, ale również innych pracowników. Zasady doświadczenia życiowego wskazują, że udana próba wywiezienia przedmiotów oznaczałaby, iż teren zakładu jest słabo chroniony, a każdy z pracowników, przy odpowiedniej organizacji i zachowaniu ostrożności, mógłby wywieźć lub wynieść inne, bardziej wartościowe przedmioty. Sąd I instancji przyznał rację pracodawcy, że jego reakcja służyła zapewnieniu porządku i posłuchu wśród pracowników. Restrykcyjna polityka kadrowa jest konsekwencją skali prowadzonej działalności gospodarczej, a przypadki takie jak powoda mają być dla innych pracowników przestrogą przed przekraczaniem dopuszczalnych zachowań.

Z wyrokiem Sądu Rejonowego nie zgodził się pracownik i w swej apelacji podkreślał m.in. fakt, że przez 16 lat był nieskazitelnie uczciwym, pracowitym i rzetelnym pracownikiem, a przyjęcie, iż jednorazowa pomyłka życiowa pracownika winna skutkować zwolnieniem dyscyplinarnym, bez względu na wszystko co dotychczas świadczyło o jego stosunku do pracodawcy stanowi w jego ocenie nadużycie prawa podmiotowego przez pracodawcę.

Sąd Okręgowy zmienił wyrok Sądu Rejonowego i przywrócił powoda do pracy na dotychczasowych warunkach pracy i płacy, a ponadto zasądził na jego rzecz od pracodawcy stosowną kwotę tytułem wynagrodzenia za czas pozostawania bez pracy, pod warunkiem podjęcia pracy. Zatem, Sąd drugiej instancji stanął w obronie pracownika. Podkreślono, że powód próbując wynieść śrubki poza teren zakładu pracy naruszył swoje obowiązki pracownicze, jednak nie uczynił tego w sposób ciężki, uzasadniający rozwiązanie z nim umowy o pracę bez wypowiedzenia w trybie art.52 § 1 pkt 1 k.p. Stwierdzono, iż za podstawowe należy uznać nie tylko te obowiązki, które wynikają z umowy o pracę, z układów zbiorowych czy regulaminów pracy, lecz uzasadnione jest postrzeganie tego pojęcia przez pryzmat charakteru pracy pracownika oraz charakteru działalności pracodawcy. Powód pracował u pozwanej na stanowisku aparatowego. Do jego obowiązków należało bezpośrednie sterowanie procesami technologicznymi mogącymi stwarzać zagrożenie wystąpienia poważnej awarii przemysłowej ze skutkami dla bezpieczeństwa publicznego. Pozwana jest zaś największym w kraju przedsiębiorcą. Między innymi z uwagi na niebezpieczny profil produkcji pozwana ustaliła szczegółowo i rygorystycznie zasady zachowania i postępowania pracowników, w szczególności wskazując w § 12 pkt 10 regulaminu pracy, że ciężkim naruszeniem podstawowych obowiązków pracowniczych jest zabór mienia spółki. Zasada ta jest oczywista i orzecznictwo zabór mienia pracodawcy uznaje za ciężkie naruszenie podstawowego obowiązku pracownika dbałości o mienie pracodawcy, uzasadniające rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia. Jednakże zasada ta nie może być stosowana automatycznie, w oderwaniu od realiów każdego przypadku. Zdaniem Sądu Okręgowego, powód w swoim przekonaniu „ratował” te śrubki przed zniszczeniem w sytuacji, gdy mógł je jeszcze wykorzystać. Nie negując krytycznej oceny tego przekonania, Sąd Okręgowy wskazał, że znacznie umniejsza ono stopień winy powoda, bowiem jego zamiarem nie było pokrzywdzenie pracodawcy, czy wzbogacenie się cudzą krzywdą. Jego celem było pożyteczne zagospodarowanie odpadu (o wartości 40 groszy), choć środek jaki wybrał do realizacji tego celu był naganny. Powód naruszył w ten sposób podstawowy obowiązek pracowniczy, lecz w tej sytuacji nie w sposób ciężki. Sąd podkreślił, że śrubki nie były wytwarzane w celu odsprzedaży, lecz stanowiły jedynie uboczny odpad remontowy. Były one traktowane przez pracodawcę nie jako towar handlowy, lecz jako śmieci. Zdaniem Sądu Okręgowego trudno uznać, aby kradzież śmieci – choć kradzieżą jest – stanowiła ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych. Co więcej, podkreślono że pracownik brał śrubki w sytuacji, gdy zagrażały bezpośrednio bezpieczeństwu produkcji. W ten sposób (pomijając fakt niewyrzucenia ich do odpowiedniego pojemnika) wzorowo wypełnił swoje obowiązki. Wykazał się dużą czujnością i odpowiedzialnością. Uchronił pracodawcę przed niebezpieczeństwem poważnej awarii w sytuacji zaniedbania tego obowiązku przez pracowników firmy zewnętrznej. Podsumowując, Sąd Okręgowy opowiedział się za pracownikiem znajdując takie okoliczności jego nagannego zachowania, które pozwalały Sądowi przyjąć, że naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych co prawda było ale nie miało charakteru ciężkiego, a zatem nie było podstaw do dyscyplinarnego zwolnienia.

Wskutek skargi kasacyjnej pracodawcy sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który (tak jak i Sąd Rejonowy) opowiedział się za tym, że pracodawca mógł w takiej sytuacji dyscyplinarnie zwolnić pracownika. Sąd Najwyższy wyraził jednoznaczne stanowisko w tej sprawie, z którego wynika, że na ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków składa się nasilenie złej woli (umyślność, rażące niedbalstwo) i istotne naruszenie lub zagrożenie interesu pracodawcy. Uzasadnioną przyczyną rozwiązania z pracownikiem umowy o pracę w trybie art.52 § 1 pkt 1 k.p. może być także zawinione działanie pracownika powodujące samo zagrożenie interesów pracodawcy. Interesu pracodawcy nie można sprowadzać do szkód majątkowych oraz interesu materialnego. Pojęcie to obejmuje także elementy niematerialne, jak np. dyscyplina pracy czy poszanowanie przez pracowników majątku pracodawcy. Błędnie więc według Sądu Najwyższego postąpił Sąd Okręgowy utożsamiając interes pracodawcy z interesem majątkowym, konkludując, że interes pozwanej nie doznał uszczerbku. Przy ocenie pracownika należy brać pod uwagę dotychczasowy przebieg pracy oraz postawę pracownika. Jednocześnie jednak, w wypadku pewnych zachowań, jeśli nie występują wyjątkowe okoliczności łagodzące, nawet jednorazowe naruszenie może być podstawą rozwiązania umowy bez wypowiedzenia. Takim zachowaniem jest w świetle orzecznictwa Sądu Najwyższego kradzież mienia pracodawcy. Nie ma przy tym znaczenia okoliczność, czy kradzież była drobna, czy poważna, skoro jak wskazano, nawet przy drobnej kradzieży, która powoduje nieznaczny lub nawet zupełnie nieistotny uszczerbek majątkowy, dochodzi do naruszenia interesu niemajątkowego pracodawcy leżącego w zapewnieniu poszanowania przez pracowników mienia pracodawcy. Brak stosownej reakcji na takie nawet drobne kradzieże stwarzałby zagrożenie funkcjonowania zakładu pracy. Nie podzielono poglądu Sądu Okręgowego, że możnaby inaczej, tzn. łagodniej oceniać pracownika kradnącego na terenie zakładu pracy mienie niebędące własnością pracodawcy niż pracownika kradnącego mienie będące własnością pracodawcy. W rozumieniu art.100 § 2 pkt 4 k.p. mieniem pracodawcy jest także mienie, którym pracodawca dysponuje z innych niż własność tytułów prawnych, w tym mienie porzucone na terenie jego zakładu. Nie byłoby też powodu do łagodniejszego traktowania kradzieży dokonanej przez pracownika na terenie zakładu pracy na szkodę kontrahenta pracodawcy wykonującego usługi na jego rzecz. Pracodawca ma określony margines swobody w ocenie, czy w danym wypadku, obiektywnie stanowiącym jako kradzież ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków, skorzystać z prawa do rozwiązania niezwłocznego, czy nie. Dodano przy tym, iż niewykonania lub nienależytego wykonania obowiązków pracowniczych nie może usprawiedliwiać naruszenie obowiązków przez innych pracowników. Sąd Najwyższy zauważył także, że bycie aktywnym działaczem związkowym nie stoi na przeszkodzie do zwolnienia pracownika za kradzież mienia. Sąd Najwyższy przywołał swe liczne orzeczenia potwierdzające brak akceptacji dla tego typu nagannych działań pracownika jak kradzież mienia.

Podsumowując, kradzież to kradzież, nawet drobna, symboliczna. Nawet wtedy, gdy pracownik uważa, iż pracodawca nie dozna uszczerbku majątkowego nie ma prawa sięgać po coś co nie należy do niego. Nie ma przy tym znaczenia, czy to co znajduje na terenie zakładu pracy należy do pracodawcy, czy do kogoś innego (np. klienta, kontrahenta, innego pracownika). Nawet za mniej niż za 40 groszy (jak było w tej sprawie) można utracić pracę. Długopis (choćby z wypisanym wkładem), papier do drukarki, koperty, gazety, środki czystości, kawa, herbata, torebki foliowe, śrubki, wkręty itd., itd. Niestety przykłady drobnych rzeczy zabieranych z pracy przez pracowników można mnożyć. Wychodzenie przez pracownika z założenia, że pracodawca jest bogaty, a w każdym razie bogatszy  od pracownika i „krzywda mu się nie stanie”, jak pracownik coś drobnego weźmie do domu niestety wciąż trwa. Upłynęło już niemal 30 lat od transformacji ustrojowej, lecz mentalność wielu osób tkwi jeszcze w przeszłości. Sprawa jest natomiast prosta: nie twoje, to nie zabieraj, nie kradnij. Jeśli jednak to robisz, to nie dziw się, że „wylecisz z pracy” i to z wielkim hukiem. Pracodawcy mają narzędzia prawne do usuwania nieuczciwych pracowników.

Warto aby sprawa ta była szerzej znana opinii publicznej. W Sądzie Najwyższym toczyła się pod sygnaturą I PK 275/12 (wyrok z 25 kwietnia 2013 r.).

Zrzeczenie się prawa do zachowku jako sposób na sukcesję biznesu

Zrzeczenie się prawa do zachowku jako sposób na sukcesję biznesu jest dopuszczalne.

Przesądził to Sąd Najwyższy w uchwale z 17.03.2017 r., w sprawie III CZP 110/16.

Sprawa dotyczyła sytuacji, w której ojciec chciał zapisać swą firmę jednemu z synów. Gdyby nie można było zawrzeć takiej umowy to syn przejmujący biznes musiałby po śmierci ojca zapłacić braciom zachowek, a zatem musiałby dysponować wówczas odpowiednimi środkami pieniężnymi. Ojciec (tzn. przyszły spadkodawca) chciał to załatwić za swego życia. Do tego jeden z braci (tzn. przyszły uprawniony do zachowku spadkobierca ustawowy) aby uniknąć w przyszłości ewentualnych sporów i chcąc ułatwić bratu przejęcie rodzinnego biznesu udał się z ojcem do notariusza z zamiarem umownego zrzeczenia się zachowku. Notariusz uznał to jednak za niedopuszczalne.

Odmowa notariusza sporządzenia umowy, w ramach której syn miał się zrzec prawa do zachowku (oparta na art.1047 k.c.) nie jest prawidłowa.

Zdaniem Sądu Najwyższego, skoro zgodnie z art. 1048 k.c. ustawodawca dopuścił możliwość zrzeczenia się prawa do dziedziczenia, to wnioskując z większego na mniejsze (a maiori ad minus), dopuścił także ograniczenie zrzeczenia się jedynie do zachowku.

Umowa zrzeczenia się prawa do zachowku pozwala ściśle regulować przyszłą sukcesję, zwłaszcza przedsiębiorstwa. Ponadto zrzeczenie się dziedziczenia (a więc czegoś ogólniejszego niż sam zachowek) zwiększa podstawę wyliczenia roszczenia innych uprawnionych do zachowku (art. 992 k.c.). Skutku takiego nie powoduje natomiast zrzeczenie się prawa do zachowku. Na tym zaś w praktyce może zależeć spadkodawcy lub zrzekającemu się zachowku, a zwłaszcza sukcesorowi biznesu.

Sąd Najwyższy wskazał, że za treścią uchwały przemawiają względy doktrynalne. W kodeksie cywilnym nie ma zakazu zrzekania się w drodze umowy prawa do zachowku. Wprawdzie zgodnie z art. 1047 k.c. umowa o spadek po osobie żyjącej jest nieważna, ale w niniejszej sprawie mamy do czynienia z przyszłą wierzytelnością pieniężną.

Przypomnijmy przy tym, że w uchwale z dnia 14.01.2014 (III CZP 79/13) Sąd Najwyższy dopuścił umowę darowizny ze skutkiem w chwili śmierci, jeżeli dotyczy konkretnej rzeczy lub prawa (a umowa nie jest sprzeczna z zasadami współżycia społecznego).

Uchwała SN z 17.03.20117 r. wspiera uelastycznienie prawa spadkowego, poszerza prawa spadkodawcy oraz zwiększa rangę prawa spadkowego. Sąd Najwyższy opowiedział się za zwiększaniem swobody decydowana o spadku jako elemencie korzystania z prawa własności. Co więcej, Sąd Najwyższy podkreślił, że Trybunał Konstytucyjny dopuścił możliwość zrzeczenia się zachowku (wyrok z dnia 25 lipca 2013 r., P 56/11, OTK-A Zb.Urz. 2013, nr 6, poz. 85).

Windykacja należności czynszowych w spółdzielniach i wspólnotach mieszkaniowych

W dn. 25.11.2016 r. w Płocku, Kancelaria Radcy Prawnego Waldemara Podla przeprowadziła szkolenie dla spółdzielni mieszkaniowych, zarządców nieruchomościami oraz zarządów wspólnot mieszkaniowych w ramach cyklu Regionalnego Spotkania Zarządców Nieruchomości. Uczestnicy zapoznani zostali z zagadnieniami dotyczącymi dochodzenia należności w świetle teorii i praktyki.

szkolenie w Płońsku

Na zakończenie konferencji losowano nagrody, w tym książkę radcy prawnego Waldemara Poda „Windykacja dla wierzycieli, firm windykacyjnych i kancelarii prawnych. Skuteczne praktyki”.

Rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika (art. 52 k.p.).

Dyscyplinarka dla księgowej. Miesięczny termin od dowiedzenia się o przyczynie.

Rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia (art. 52 k.p.) stało się przedmiotem rozważań Sądu Najwyższego w wyroku z dnia 22.03.2016 r., sygn. akt II PK 37/15. Dyscyplinarka dla księgowej była w tej sprawie przyczyną wielu ważnych wywodów Sądu Najwyższego. Mogą mieć one dużo szersze zastosowanie niż tylko w odniesieniu do księgowych.

Rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika (art. 52 k.p.)

Aby uchwycić kontekst sprawy przyjrzeć należy się zarzutom pracodawcy pod adresem pracownicy.

Otóż, 56 – letnia główna księgowa, po kilku miesiącach swej pracy została dyscyplinarnie zwolniona w październiku 2011 r., w trybie art. 52 § 1 pkt 1 k.p., tj. z powodu ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych. Pracodawca zarzucił jej nienależyte wykonywanie obowiązków pracowniczych, tj. „niewykonywanie obowiązku sporządzania do GUS comiesięcznego meldunku o działalności firmy, nie nadzorowanie pracy działu księgowości, nie określenie zakresu obowiązków poszczególnych pracowników jej działu, nie współpracowanie z pracownikami działu księgowości (nie informowanie o terminie zamykania miesiąca), nie wypełnianie obowiązku polegającego na sporządzeniu deklaracji podatku VAT do 25-go następnego m-ca, nierzetelne i nieterminowe prowadzenie księgowości pracodawcy, co przejawiało się w: – braku kontroli zapisów księgowych w programie księgowym pracodawcy S.F., nie księgowaniu wyciągów bankowych dotyczących wynagrodzeń pracowników, w konsekwencji brak kontroli nad poprawnością zapisów wynagrodzeń, korzystanie przez powódkę przy księgowaniu w programie księgowym pracodawcy S. z loginu bezpośredniego przełożonego – Prezesa Zarządu P.K. oraz Administratora Systemu, niepoprawne księgowanie kosztów amortyzacji (ostatnie umorzenie w programie środki trwałe zostało wykonane za styczeń 2011 r., brak jest zapisów za kolejne miesiące, miesięczne umorzenia winny być zgodne z zapisami w programie środki trwałe i w programie symfonia finanse, wskutek zaniedbań powódki zapisy nie są zgodne), usunięcie z programu księgowego pracodawcy s. wcześniej zaksięgowanych faktur za obsługę destynacji, konsekwencją było niewłaściwe określenie (zaniżenie) przychodów pracodawcy oraz błędne naliczenia podatków od towarów i usług”. W ocenie pracodawcy główna księgowa naraziła spółkę na poważną szkodę a członków zarządu na odpowiedzialność karno-skarbową.

Pracownica skierowała sprawę do sądu. Sąd Rejonowy zasądził od pozwanego na rzecz powódki 6.700 zł tytułem odszkodowania za niezgodne z prawem rozwiązanie umowy o pracę. Następnie Sąd Okręgowy zmienił wyrok na korzyść powódki, w ten sposób, że przywrócił ja do pracy na poprzednich warunkach oraz zasądził 236.969 zł tytułem wynagrodzenia za czas pozostawania bez pracy. Ocenił, że przyczyny rozwiązania umowy o pracę nie mogły być kwalifikowane jako ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych, ponadto pracodawca uchybił terminowi miesięcznemu, naruszając art.52 § 2 i art.52 § 1 pkt 1 k.p. Uzasadnienie orzeczeń sądów I i II instancji wskazuje na linię obrony pracownicy. Pracodawca wniósł do Sądu Najwyższego skuteczną kasację od wyroku Sądu Okręgowego.

Sąd Najwyższy nie podzielił spostrzeżeń i argumentacji Sądu Okręgowego (i Sądu Rejonowego). Uchylając wyrok Sądu Okręgowego zwrócił uwagę na wiele istotnych kwestii, z których przedstawię jedynie wybraną przeze mnie część.

Miesięczny termin na dyscyplinarkę

Istotne było ustalenie czy pracodawca zachował miesięczny termin do rozwiązania umowy bez wypowiedzenia licząc od dowiedzenia się o przyczynie usprawiedliwiającej dyscyplinarkę (jak wymaga tego art. 52 § 2 k.p.). Przyjęto przy tym, iż wadliwe księgowanie, które trwało i nie było poprawiane przez powódkę może być podstawą rozwiązania umowy bez wypowiedzenia z jej winy. Sąd Najwyższy stwierdził, że tryb z art. 52 § 1 pkt 1 k.p. nie odnosi się tylko do jednego czynu, gdyż może obejmować kilka czynów (kumulację), które mogą składać się na utratę zaufania do pracownika. Utrata zaufania, jeśli wynika z ciężkiego naruszenia obowiązków może być zasadną podstawą rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia. Ujawnienie poszczególnych nieprawidłowości nie musi wystąpić w tym samym czasie (dniu). Może wymagać wyjaśnień i ustaleń. Dopiero całościowa ocena może uzasadniać stwierdzenie ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków (art. 52 § 1 pkt 1 k.p. i art. 52 § 2 k.p.). Zachowania stanowiące ciężkie naruszenie przez pracowników podstawowych obowiązków są różne co też art. 52 § 2 k.p. uwzględnia w swojej konstrukcji. Rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika nie może nastąpić po upływie 1 miesiąca od uzyskania przez pracodawcę wiadomości o okoliczności uzasadniającej rozwiązanie umowy. Punktem wyjścia i odniesienia jest moment uzyskania przez pracodawcę wiadomości o okolicznościach uzasadniających rozwiązanie umowy. Nie wymaga się aby pracodawca pochopnie podejmował decyzję, która wszak musi być poprzedzona uzyskaniem wiadomości dostatecznie sprawdzonych. Pracodawca nie powinien działać „na ślepo i bezrefleksyjnie”, wszak ponosi odpowiedzialność za naruszenie art. 52 k.p. Z drugiej strony nie powinno być zwłoki w sprawdzeniu tych informacji. Regulacja uwzględnia więc interes pracownika i pracodawcy. Bieg terminu liczy się od zakończenia procesu sprawdzającego wiadomość. Gdy pracodawca ma możliwość sprawdzenia informacji o niewłaściwym postępowaniu pracownika a tego nie czyni, to termin rozpoczyna bieg od powstania możliwości sprawdzenia informacji. Bieg miesięcznego terminu rozpoczyna się dopiero od chwili w której pracodawca uzyskał w dostatecznym stopniu wiarygodne informacje uzasadniające jego przekonanie, że pracownik dopuścił się czynu nagannego w stopniu usprawiedliwiającym niezwłoczne rozwiązanie umowy o pracę (wyrok Sądu Najwyższego z 21 października 1999 r., I PKN 318/99, OSNP 2001 nr 5, poz. 155). W utrwalonym orzecznictwie Sądu Najwyższego przyjmuje się, że „uzyskanie przez pracodawcę wiadomości” – w rozumieniu art. 52 § 2 k.p. – oznacza wiadomości na tyle sprawdzone, aby pracodawca mógł nabrać uzasadnionego przekonania o nagannym postępowaniu danego pracownika (por. wyroki Sąd Najwyższego z 28 października 1976 r., I PRN 74/76; z 28 kwietnia 1997 r., I PKN 111/97). Chodzi o moment, w którym pracodawca miał możność sprawdzenia i przekonania się o słuszności obciążających pracownika zarzutów (por. orzeczenia Sądu Najwyższego z 30 stycznia 1936 r., I C 2410/35; z 7 stycznia 1938 r., I C 703/37; z 17 października 1945 r., III C 698/45; z 13 maja 1998 r., I PKN 96/98). Reasumując, bieg miesięcznego terminu z art. 52 § 2 k.p. rozpoczyna się dopiero od chwili, w której pracodawca uzyskał w dostatecznym stopniu wiarygodne informacje uzasadniające jego przekonanie, że pracownik dopuścił się czynu nagannego w stopniu usprawiedliwiającym niezwłoczne rozwiązanie umowy o pracę (zob. wyrok Sądu Najwyższego z 21 października 1999 r., I PKN 318/99), czyli od zakończenia, podjętego niezwłocznie i sprawnie przeprowadzonego, wewnętrznego postępowania, sprawdzającego uzyskane przez pracodawcę wiadomości o niewłaściwym zachowaniu pracownika (zob. wyrok Sądu Najwyższego z 26 marca 1998 r., I PKN 5/98).

Przepracowanie pracownika

Sąd Najwyższy zauważył, iż stwierdzenie, że powódka była przepracowana (a tak się broniła przed zarzutami pracodawcy) powinno mieć swe uzasadnienie a przede wszystkim odniesienie do określonych okoliczności (dowodów), które skarżący może nie bez racji oceniać odmiennie. Sąd drugiej instancji w relacji do orzeczenia Sądu pierwszej instancji wprowadził motyw przepracowania powódki i ryzyka pracodawcy jako okoliczności lub przesłanki wyłączające albo zmniejszające stopień jej winy, jednak nie samą bezprawność. W uzasadnieniu wyroku napisano między innymi – ”… po stronie powódki występowały uchybienia w przedmiocie niepoprawnego księgowania kosztów amortyzacji czy nierzetelnego prowadzenia księgowości pracodawcy przy czym nie są one nacechowane rażącym niedbalstwem. Wskazywane przez pozwanego wady stanowią typowe i zwykłe uchybienia, które co najwyżej uzasadniają zwykłe wypowiedzenie stosunku pracy. Należy je postrzegać i oceniać w zakresie powszechnych i drobnych zaniedbań, które – jak wskazuje doświadczenie życiowe – występują częściej u pracowników zapracowanych i obciążonych dużą ilością obowiązków”. W konsekwencji Sąd, wykluczył kwalifikowany stopień winy i ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków. Otwiera to ocenę zarzutów naruszenia art. 52 § 1 pkt 1 i art. 100 k.p. w aspekcie szczególnych zadań powódki. Są Najwyższy podkreślił, iż zasadnie skarżący zauważał, że główny księgowy nie jest zwykłym pracownikiem. Jego obowiązki i zadania określa prawo powszechne. Chodzi o ustawę z 29 września 1994 r. o rachunkowości. Pozwany wskazuje, że powódkę obciążały obowiązki na podstawie art. 4 ust. 5 tej ustawy. W księgowości obowiązuje zasada, że zapisy księgowe muszą odzwierciedlać prawdziwe zdarzenia (podstawy księgowania). Gdy księgowy zauważy nieprawidłowości, to powinien to w określony sposób poprawić (np. przez storno). Zasada ta obowiązuje w zapisie tradycyjnym i elektronicznym. Księgowy nie może godzić się, ani tym bardziej tolerować tego, że zapis księgowy jest niezgody z podstawą księgowania (zdarzeniem). Nie może też zaniechać wykonania obowiązku właściwego księgowania. Jeżeli księgowy zapis niezgodny uznaje za prawidłowy, to sam ujawnia swój stosunek podmiotowy (winę). W księgowości nie ma księgowania „na niby” i niedopuszczalne jest zaniechanie księgowania. Księgowanie musi być na bieżąco, prawidłowe i rzetelne (art. 23-25 ustawy o rachunkowości). Gdy tak nie jest, to wadliwa jest podstawa wyjściowa do wykonywania dalszych obowiązków (rozliczeń), również publicznoprawnych.

Ryzyko a tolerowanie umyślnego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych

Dalej Sąd Najwyższy zauważa, iż ustawa o rachunkowości wyklucza działanie w ramach dozwolonego ryzyka. Ryzyko jest określoną sytuacją, która z założenia wyłącza przesłanki odpowiedzialności (winę, bezprawność). Z twierdzeń skarżącego nie wynika, iżby polecił powódce działanie w ramach ryzyka, zresztą wyłącza to ustawa o rachunkowości. Chodzi o obowiązki publicznoprawne wynikające z tej ustawy a nie o „kategorię typowych (zwykłych) uchybień”, która byłaby dozwolona i leżała w gestii prywatnej oceny pracodawcy. W skardze kasacyjnej pracodawcy wskazano przepisy ustawy o rachunkowości i kodeksu karnego skarbowego, z których wynikają sankcje w przypadku wadliwego księgowania. Naruszenie reguł księgowania może być równoznaczne z naruszeniem obowiązku powszechnego (ustawowego). Nie jest zatem sprawą błahą. Nie ma więc dozwolonego pola ryzyka jako działania w granicach uprawniania lub obowiązku prawnego. W pracy księgowego nie ma miejsca na kontratyp ryzyka. Wydaje się, że Sąd Okręgowy mógł posiłkować się innym rozstrzygnięciem w sprawie zakończonej wyrokiem Sądu Najwyższego z 14 stycznia 2014 r., III PK 50/13; o czym może świadczyć podobna teza dotyczą ryzyka pracodawca. Inny jest jednak wniosek końcowy w tamtej sprawie, gdyż wówczas uwzględniono skargę pracodawcy i Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku stwierdził, iż pracodawca ponosi ryzyko osobowe związane z przydatnością pracowników i z tego tytułu powinien liczyć się z uszczerbkami powstałymi wskutek ich nieprzydatności lub niedbałego wykonywania pracy. Nie ma on natomiast obowiązku tolerowania umyślnego naruszania podstawowych obowiązków przez pracownika. W sprawie podstawą rozwiązania umowy bez wypowiedzenia było złożenie pracodawcy nieprawdziwych informacji o rzekomym wykonaniu określonego obowiązku.

Wina a przepracowanie

Wysoce wątpliwe jest też aby kontratypem winy było przepracowanie. Wówczas należałoby stwierdzić, że powódka była przepracowana i że z tej przyczyny doszło do naruszenia konkretnego obowiązku (art. 52 § 1 pkt 1 k.p.). Przepracowanie nie może być przyjmowane jako sytuacja ujmowana bardzo ogólnie, bo zarzuty odnoszą się do dłuższego okresu. Ustalono zaś, że w księgowości było kilku pracowników, i nawet zwiększono obsadę z woli powódki. W sprawie występują też dodatkowe okoliczności, jak choćby określona samodzielność powódki co do reżimu pracy, który pozwalał jej na wykonywanie zatrudnienia także za rzecz drugiego podmiotu. Ponadto nie chodzi o jeden błąd, lecz o określone wadliwości w księgowaniu rozłożone w czasie, oparte na niewłaściwych założeniach, być może powielające poprzednie złe praktyki. Sąd ustalił, że poprawa błędów wymagała danych z odrębnego działu, którymi powódka nie dysponowała. Jednak z akt sporawy wynika, że powódka dzieliła pokój z kadrową i nie ustalano iżby nie miała dostępu do danych dotyczących płac.

Wystarczy zagrożenie interesów (bez szkody)

Pracodawca może stosować art. 52 § 1 pkt 1 k.p. także wtedy, gdy zawinione działanie pracownika powoduje tylko zagrożenie jego interesów (por. wyrok Sądu Najwyższego z 9 lipca 2009 r., II PK 46/09). Ciężkie i zawinione naruszenie podstawowych obowiązków nie występuje tylko wtedy, gdy wystąpi konkretny skutek (szkoda). Nie musi być tak, że dopiero sankcja za naruszenie przepisów o rachunkowości czy podatkowych warunkuje przyczynę rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia. Samo zagrożenie interesów pracodawcy może powodować utratę zaufania pracodawcy i stanowić podstawę rozwiązania umowy o pracę w szczególnych trybie (por. wyrok Sądu Najwyższego z 7 lipca 2011 r., II PK 13/11).

Sprawa ta, jakkolwiek bardzo istotna dla księgowych i pracodawców, pozwala spojrzeć na kwestie dyscyplinarnych zwolnień również innych pracowników. Może być również wskazówką jak rozciągnąć stosunkowo krótki miesięczny termin na rozwiązanie umowy bez wypowiedzenia oraz co sądzić o przepracowaniu przez kluczowych pracowników. Zaufanie do pracownika nie jest jedynie sloganem, lecz czymś czego utrata może prowadzić do zakończenia stosunku pracy. Obrona pracownika poprzez stwierdzenie, że przecież nic się nie stało, że pracodawca nie poniósł szkody okazuje się w takich przypadkach nieskuteczna. Kodeks pracy chroni zatem także interesy pracodawcy.

Koszty postępowania egzekucyjnego a VAT

Koszty postępowania egzekucyjnego określone przez komornika sądowego nie mogą podwyższać opłaty egzekucyjnej o stawkę VAT. Podatek ma być liczony metodą „w stu”, a nie „od stu” albowiem metoda „od stu” faktycznie podwyższałaby opłatę egzekucyjną.

Taki niekorzystny dla komorników wniosek wynika z uchwały Sądu Najwyższego z dnia 7 lipca 2016 r., w sprawie III CZP 34/16. Z pewnością jest to dobra informacja dla dłużników ponoszących koszty egzekucji. Sprawa wywoływała liczne kontrowersje i miała istotne znaczenie praktyczne.

Opłaty komornicze nie mogą przekroczyć ustawowych stawek

Jeśli zatem w myśl ustawy o komornikach opłata wynosi przykładowo 1000 zł to zawiera już w sobie podatek VAT. Niedopuszczalne jest powiększanie jej przez komornika o VAT, co przy stawce 23% dawałoby w tym przypadku 1230 zł. W podanym przypadku komornik nie tylko nie będzie miał prawa do 1230 zł, lecz z przypadającego mu 1000 zł będzie jeszcze musiał odprowadzić podatek VAT, a to w ostatecznym rozrachunku oznacza, że przy uchwalonym przez Sąd Najwyższy sposobie liczenia „w stu” komornikowi zostanie mniej pieniędzy. Opłaty komornicze nie mogą bowiem – zdaniem Sądu Najwyższego – przekroczyć ustawowych stawek.

Błędnie czynili komornicy sądowi, gdy określając wysokość kosztów postępowania egzekucyjnego podwyższali opłatę egzekucyjną, ustaloną na podstawie art.49 ust.1 i 2 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o komornikach sądowych i egzekucji (jedn. Tekst: Dz.U. z 2015 r., poz. 790 ze zm.), o stawkę podatku od towarów i usług (VAT).

Zmiany w upadłości konsumenckiej są potrzebne i co istotniejsze mają nastąpić. Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad kolejną zmianą przepisów. Wątpliwości może jednak budzić część założeń związanych z nowelizacją. To, że postępowania można i należy usprawnić raczej nie jest sporne. To, że ludziom należy dać szansę na „drugie życie”, na wyjście „z  dołka” i unikanie spychania do „szarej strefy”, też jest raczej bezsporne. Ale czy „odpuszczanie” tym, którzy umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa popadli w długi jest w porządku wobec wierzycieli? Czy rzeczywiście tolerowanie takich postaw służy interesowi publicznemu? Życie oczywiście to zweryfikuje. Upadłość konsumencka zyska wkrótce nową odsłonę.

Wygląda na to, że dłużnicy powinni być zadowoleni z planowanych zmian. Zobaczymy jaki przybiorą one ostateczny kształt. W znacznej mierze postępowania będą mogły być prowadzone krócej, zwłaszcza jeśli dłużnik nie ma majątku. Oddłużanie ma być szybsze. Dłużnicy – konsumenci mają mieć zapewnioną nieodpłatną pomoc prawną. Niewypłacalność umyślna lub wynikająca z rażącego niedbalstwa ma nie zamykać drogi do upadłości konsumenckiej, choć czas na spłatę długów miałby być w tym przypadku dłuższy (do 7 lat) niż typowy (do 3 lat, z możliwością wydłużenia o 1,5 roku). Po tych okresach nie ulegną jednak umorzeniu niektóre długi, np. wynikające z alimentów, renty, odszkodowania za wywołanie choroby, niezdolności do pracy, zasądzone grzywny i zadośćuczynienia, a także długi wynikające z przestępstwa. Wydaje się, że skorzystają z tych przepisów osoby, które wpadły w spiralę zadłużenia i zaciągały kolejne zobowiązania tylko po to aby spłacić (choćby w części) swe dotychczasowe długi. Kredyty, pożyczki, „chwilówki”, karty kredytowe niejako wsysały dłużników w kolejne długi. Niektórzy tylko po to aby odłożyć w czasie swe bankructwo dalej świadomie się zadłużali, a to dotychczas nie musiało wiązać się ze zrozumieniem ze strony sądu upadłościowego. Nowa upadłość konsumencka ma to jednak wkrótce zmienić.

Co ciekawe, zmiany przepisów mają dotyczyć również jednoosobowych firm. Tacy przedsiębiorcy mają być podobnie jak konsumenci objęci mechanizmem ochrony przed bezdomnością poprzez pozostawienie im odpowiedniej kwoty na najem mieszkania na okres od roku do dwóch lat. Jednym i drugim pozostawiony ma być majątek pozwalający na zabezpieczenie minimum socjalnego.