Zwycięzca przetargu nie podpisuje umowy

Zdarza się, iż zwycięzca przetargu nie podpisuje umowy i to nawet wówczas, gdy wcześniej wpłacił wadium. Zastanówmy się więc kiedy i dlaczego może tak się stać.

Zacznijmy od tego, że w obrocie gospodarczym stosowanie zabezpieczenia oferty w postaci wadium jest częste. Wysokość wadium na ogół oznacza się kwotowo lub procentowo, a sposób jego uiszczania przybiera różne formy (np. gotówki, przelewu lub gwarancji bankowej bądź ubezpieczeniowej), zaś termin wpłaty powinien upływać najpóźniej wraz z upływem terminu na składanie ofert. To swoista kaucja pobierana przez organizatora przetargu od podmiotów biorących w nim udział. Ustanowienie wadium ułatwia organizatorowi wykluczenie z udziału w przetargu podmiotów niedysponujących odpowiednim potencjałem, środkami finansowymi i jednocześnie ma skłaniać zwycięzcę do zawarcia umowy po zakończeniu przetargu, czyli w założeniu gwarantuje organizatorowi przetargu to, że przetarg nie był stratą czasu, a uczestnicy traktowali swój udział w nim na serio.

Po wyborze zwycięskiej oferty w przetargu wpłacone wadia są zwracane uczestnikom przetargu, lecz zwycięzca otrzymuje zwrot wadium dopiero po podpisaniu umowy (np. na wykonanie inwestycji budowlanej), której przetarg dotyczył. Jeżeli mimo wyboru jego oferty, uchyla się od zawarcia umowy wówczas organizator przetargu może pobraną sumę zachować (art. 704  § 2 k.c.). Zdarza się bowiem, że zwycięski podmiot już po wyłonieniu jego oferty dochodzi do wniosku, iż nie będzie w stanie wykonać danej umowy (np. z powodu zmiany cen materiałów, niedostępności surowców, awarii maszyn, odejścia pracowników, znaczących podwyżek płac). Może on również uchylić się od zawarcia umowy bo ma świadomość tego, że nie wykona inwestycji w terminie, a to z kolei będzie skutkowało naliczeniem kar umownych. Przepadek wadium jest wówczas przez zwycięzki podmiot traktowany jako „mniejsze zło”.

Powstaje jednak kolejne pytanie: czy organizator przetargu ma możliwość dochodzenia odszkodowania od zwycięzcy przetargu? Nierzadko samo wadium nie rekompensuje przecież całości szkody, spowodowanej rezygnacją zwycięzcy. Kodeks cywilny w art. 704 § 2 przewiduje, że jeżeli organizator aukcji albo przetargu uchyla się od zawarcia umowy, ich uczestnik, którego oferta została wybrana, może żądać zapłaty podwójnego wadium albo naprawienia szkody. Nieco inaczej kształtuje się pozycja organizatora. Rozwiązania kodeksowe nie przewidują bowiem możliwości dochodzenia przez organizatora przetargu odszkodowania.

Można zastanowić się dodatkowo jak uregulowano kwestię odpowiedzialności zwycięzcy przetargu zorganizowanego w ramach zamówień publicznych. Ustawa z dnia 29 stycznia 2004 r. Prawo zamówień publicznych (PZP) stanowi, że zamawiający (organizator przetargu) żąda od wykonawców (uczestników przetargu) wniesienia wadium, jeżeli wartość zamówienia jest równa lub przekracza kwoty określone w odrębnych przepisach (art. 45 ust. 1 PZP). Zamawiający określa kwotę wadium w wysokości nie większej niż 3 proc. wartości zamówienia. Ponadto, zgodnie z art. 46 ust. 5 pkt 1 PZP zamawiający zatrzymuje wadium wraz z odsetkami, jeżeli wykonawca, którego oferta została wybrana odmówił podpisania umowy w sprawie zamówienia publicznego na warunkach określonych w ofercie. Czy jednak poza zatrzymaniem wadium wraz z odsetkami zamawiający może dochodzić dodatkowego odszkodowania od wykonawcy? Okazuje się, że prawo zamówień publicznych nie przewiduje dodatkowych sankcji, które w stosunku do zwycięzcy przetargu mógłby zastosować zamawiający (organizator przetargu).

Powyższe stanowisko potwierdza Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 17 listopada 2008 r. (sygn. akt  SK 62/06), zauważając, że wykonawca, którego oferta została wybrana traci wadium wraz z odsetkami na rzecz zamawiającego, gdy odmówił podpisania umowy. W takiej sytuacji: „Wadium pełni funkcje kompensacyjne, jest surogatem odszkodowania dla zamawiającego. Przy czym utrata wadium nie zależy od wystąpienia ani rozmiarów szkody po stronie zamawiającego. Z drugiej strony, zamawiający na rzecz którego oferent utracił wadium nie może żądać z tego tytułu naprawienia szkody, jeśli ona wystąpiła i jej wysokość przewyższa zatrzymane wadium (…). Wadium zastępuje odszkodowanie, a więc dochodzenie odszkodowania przewyższającego wadium jest niedopuszczalne”. Z punktu widzenia zwycięzcy przetargu, który nie chce podpisać kontraktu tak uregulowana instytucja wadium roztacza nad nim parasol ochronny. Ujemne konsekwencje wiążą się dla niego (jedynie lub aż) z utratą wadium. Organizator, który stracił czas oraz środki finansowe związane z organizacją przetargu nie zawsze znajdzie pokrycie w wadium. Szczególnie wówczas, gdy w tym okresie wzrosną ceny towarów i usług. Można zakładać, że wyłonionemu w nowym przetargu zwycięzcy będzie zobligowany zapłacić więcej aniżeli poprzedniemu (tzn. temu, który wygrał poprzedni przetarg ale kosztem przepadku wadium uchylił się od zawarcia umowy). Oznacza to, że „dokręcanie śruby” przez organizatora przetargu (zamawiającego) może być w konkretnej sprawie niekorzystne. Świadomość tego stanu rzeczy powinna sprzyjać zracjonalizowaniu jego działań, unikaniu presji na najniższą cenę bez względu na to czy przyszły kontrakt będzie uzasadniony ekonomicznie dla wykonawcy czy też będzie mógł doprowadzić go do ruiny.

Banki nie chcą uznawać pełnomocnictw notarialnych

Klienci banków oburzają się na to, że banki nie chcą uznawać pełnomocnictw notarialnych w relacjach z bankiem, albowiem twierdzą, iż mogą honorować wyłącznie takie pełnomocnictwa, których udzielono w obecności ich pracowników i do tego na formularzach bankowych.

Wydawałoby się, że z racji uprawnień i statusu, jaki został przyznany notariuszom, instytucje bankowe nie powinny mieć takich zastrzeżeń. Liczne skargi wniesione do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich umacniają praktyczną wagę takich zachowań banków. Niektóre z nich uznają bowiem wyłącznie pełnomocnictwo udzielone na wcześniej przygotowanym wzorcu i to podpisane w obecności pracownika tej instytucji. Problem jest w tym, że pracownicy banku, w odróżnieniu od notariusza, nie dokonują wspomnianej czynności poza swą placówką. Takie rozwiązanie powoduje, iż klienci starsi lub chorzy często nie mogą w ogóle udzielić pełnomocnictwa, a co za tym idzie nie mają możliwości dostępu do swych środków zgromadzonych na rachunku (koncie) bankowym.

Należy zaznaczyć, że ustawa Prawo bankowe (Dz.U. 1997 nr 140, poz. 939) nie wymaga dla takiej czynności żadnej szczególnej formy pełnomocnictwa. Stosowane będą zatem zasady z Kodeksu cywilnego, które w odniesieniu do omawianych spraw nie nakładają obowiązku honorowania pełnomocnictwa wyłącznie w zwykłej formie pisemnej udzielanej w obecności pracownika banku lub wyłącznie w formie aktu notarialnego. Wszystko pozostaje zatem w gestii banku i tego, jakie wewnętrzne zasady będą w nim obowiązywały. Zrozumiałe jest to, że banki jako instytucje zaufania publicznego chcą chronić swoje interesy i w szczególności unikać udziału w nielegalnych procederach (np. tolerować zakładanie rachunków na „słupa” i obracanie pieniędzmi przez pełnomocnika – rzeczywistego właściciela środków pieniężnych spółki), dlatego przyjmują taką, a nie inną strategię co do uznawania pełnomocnictw. Z drugiej jednak strony brak respektowania pełnomocnictwa zawartego przed notariuszem oraz brak chęci sprawdzenia owego dokumentu traktowane jest przez klientów banków jako przejaw złej woli. Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, takie zachowanie banku traktować należy jako ograniczanie praw klientów. Istotą pełnomocnictwa jest bowiem możliwość powierzenia dokonywania czynności prawnych przez pełnomocnika, jeżeli przepisy lub charakter danej czynności nie wymagają działania osobistego (a tak jest właśnie w przypadku czynności bankowej). W piśmie Komisji Nadzoru Finansowego z 2015 roku kierowanym do Naczelnej Rady Adwokackiej wskazano, że nawet zwykła forma pełnomocnictwa może być uznawana za właściwą, a konieczność przedłożenia formy aktu notarialnego wystąpi dopiero wówczas, gdy istnieją wątpliwości co do wiarygodności umocowania.

Rzecznik Praw Obywatelskich już w 2017 roku bezskutecznie zwrócił uwagę na ten problem prezesowi Związku Banków Polskich. W efekcie braku stosownej reakcji RPO wystosował prośbę, by Naczelna Rada Notarialna przygotowała we współpracy z bankami odpowiedni wzór pełnomocnictwa, który będzie przez wspomniane instytucje uznawany.

Należy zadać sobie pytanie, czy właśnie takie próby rozwiązania tego problemu mogą w ogóle okazać się skuteczne. Nawet, jeśli takowy wzór pełnomocnictwa zostanie przygotowany, to  zawsze któryś z banków może stwierdzić, że dalej pozostanie przy własnym wzorze. Z kolei jakiekolwiek bezpośrednie rozwiązania legislacyjne mogą okazać się zbyt daleko idące i ingerujące w sferę prawa bankowego, zwłaszcza jeśli nie będą w żaden sposób konsultowane z instytucjami finansowymi.

Reasumując podkreślmy, że od strony formalnej polityka banków jest wadliwa albowiem brak podstaw do nieuznawania za wystarczające pełnomocnictwa udzielanego nie przed pracownikiem banku, lecz przed notariuszem. Wytrwali lub nazwijmy to „kłótliwi” mogą więc upierać się przy swojej racji wykazując swe umocowanie w oparciu o pełnomocnictwo udzielone im przez klienta banku w formie aktu notarialnego. Tym, którzy nie chcą „szarpać się” z instytucją finansową pozostaje wizyta w banku, albo od początku rozglądanie się za bankiem elastycznym i przyjaznym dla klienta. Powodzenia w poszukiwaniach.

Sposób na ochronę nieruchomości dłużnika w toku egzekucji komorniczej

Rozporządzenie nieruchomością po jej zajęciu nie ma wpływu na dalsze postępowanie. Nabywca może uczestniczyć w postępowaniu w charakterze dłużnika. W każdym razie czynności egzekucyjne są ważne tak w stosunku dłużnika, jak i w stosunku do nabywcy (art. 930 § 1 k.p.c.).

W razie sprzedaży lub darowizny nieruchomości postępowanie egzekucyjne toczy się bowiem tak, jakby do rozporządzenia nieruchomością nie doszło.

Czy zatem dłużnik może w świetle prawa udaremnić egzekucję z nieruchomości?

Okazuje się, że tak. Jednym ze sposobów zwalczania egzekucji jest „patent” na sądowy podział majątku wspólnego małżonków. Zgodnie ze stanowiskiem Sądu Najwyższego wyrażonym w wyroku z 01.12.1977 r. (I CR 409/77): „ Zmiana spowodowana orzeczeniem sądu na skutek podziału majątku wspólnego, działu spadku lub zniesienia współwłasności nieruchomości nie ma charakteru rozporządzenia tą nieruchomością w rozumieniu art. 930 k.p.c. Jeżeli zatem zajęta nieruchomość została w wyniku podziału majątku wspólnego przyznana tylko powódce, a nie dłużnikowi, powódka zaś i dłużnik pozostają w ustroju rozdzielności majątkowej, co wyłącza odpowiedzialność z majątku powódki za długi drugiego małżonka (art. 34 kod. rodz. i op.), żądanie wyłączenia spornej nieruchomości od egzekucji prowadzonej przeciwko dłużnikowi podlega uwzględnieniu na podstawie art. 841 k.p.c.”.

Nieuczciwy dłużnik może więc w  porozumieniu ze współmałżonkiem instrumentalnie wykorzystać majestat państwa, czyli doprowadzić do wydania orzeczenia faktycznie chroniącego nieruchomość przed egzekucją komorniczą. Służy temu wniosek o podział majątku wspólnego poprzez przyznanie drugiemu z małżonków wyłącznej własności nieruchomości z jednoczesną spłatą dłużnika. Skoro nieruchomość na mocy orzeczenia sądu zostaje przyznana współmałżonkowi, to komornik nie może prowadzić z niej egzekucji. Nieruchomość „ucieka” spod egzekucji, zostaje z niej wyłączona.

Małżonek takiego dłużnika będzie więc zwalczać toczącą się egzekucję w drodze powództwa przeciwegzekucyjnego żądając zwolnienia zajętego przedmiotu od egzekucji albowiem narusza to prawa tej osoby.

Czy Inwestor jest odpowiedzialny solidarnie z wykonawcą za zapłatę odsetek z tytułu opóźnienia w zapłacie wynagrodzenia?

Inwestor zgodnie z art. 6471 § 1 k.c. odpowiada solidarnie z wykonawcą (generalnym wykonawcą) za zapłatę wynagrodzenia należnego podwykonawcy z tytułu wykonanych przez niego robót budowlanych, których szczegółowy przedmiot został zgłoszony inwestorowi przez wykonawcę przed przystąpieniem do wykonywania tych robót, chyba, że w ciągu trzydziestu dni od doręczenia inwestorowi zgłoszenia inwestor złożył podwykonawcy i wykonawcy sprzeciw wobec wykonywania tych robót przez wykonawcę.

Z reguły w umowach o roboty budowlane strony przewidują na swoją rzecz odsetki z tytułu opóźnienia w zapłacie wynagrodzenia. Czy inwestor będzie jednak zobowiązany do ich zapłaty w razie opóźnienia wykonawcy z zapłatą wynagrodzenia należnego podwykonawcy?

Sąd Najwyższy w wyroku z 15.02.2018 r. (sygn. IV CSK 286/17) stwierdził, że:  W dotychczasowym orzecznictwie zgodnie (i trafnie) przyjmuje się – z odwołaniem do art. 371 k.c. – że inwestor nie odpowiada za opóźnienie wykonawcy z zapłatą wynagrodzenia (odsetki ustawowe), a jedynie za zapłatę należności głównej (por. np. wyroki Sądu Najwyższego z dnia 5 września 2012 r., IV CSK 91/12, z dnia 10 grudnia 2015r., V CSK 95/15 i z dnia 9 września 2016 r., V CSK 62/160; uchwałę Sądu Najwyższego z dnia 10 lipca 2015r., III CZP 45/15). Wyklucza się także – inaczej niż w przypadku poręczyciela  (por. art. 879 § 1 k.c. i uchwałę składu siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 30 września 1996 r.,  III CZP 85/96, OSNC 1996, nr 12, poz. 153) – dalej idącą odpowiedzialność inwestora wobec podwykonawcy, w szczególności za zawinione działania (zaniechania) wykonawcy wyrządzające szkodę oraz za wydatki związane z dochodzeniem roszczenia bezpośrednio przeciwko wykonawcy (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 5 września 2012 r.,  IV CSK 91/12). W tej sytuacji stwierdzenie, że inwestor jest odpowiedzialny solidarnie, jednak nie jest dłużnikiem solidarnym wydaje się pozbawione podstaw”. W orzeczeniu tym Sąd Najwyższy dodaje, iż: „W tym kontekście Sąd (…) trafnie odwołał się do treści art. 371 k.c., wskazując, że działania i zaniechania wykonawcy nie mogą szkodzić inwestorowi”. Nadmieńmy, iż zgodnie z poglądem wyrażonym przez Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z 27.06.2017 r. (sygn. akt I ACa 647/16): „Odpowiedzialność inwestora jest odpowiedzialnością gwarancyjną podmiotu nie będącego stroną umowy, jest odstępstwem od zasady prawa zobowiązań – za zobowiązania z umowy odpowiadają wobec siebie strony a nie osoby trzecie. Konsekwencje jej ustanowienia sprawiają, że inwestor musi mieć zapewniony realny wpływ na jej powstanie w konkretnym stanie faktycznym. Ma ona za zadanie chronić podwykonawców przed nierzetelnymi wykonawcami, jednakże powinna być interpretowana ściśle z uwagi na swój wyjątkowy charakter”. Z odpowiedzialności gwarancyjnej wynika, że inwestor nie będzie  zobowiązany do zapłaty podwykonawcy odsetek.

Jakkolwiek inwestor może na podstawie art. 6471  k.c. odpowiadać za zapłatę wynagrodzenia określonego w zgłoszeniu (dot. robót budowlanych podwykonawcy) lub umowie z wykonawcą, to jednak podwykonawca nie ma możliwości uzyskania od inwestora odsetek z tytułu opóźnienia zapłaty przez wykonawcę.

Skarga pauliańska a oddalenie wniosku o ogłoszenie upadłości konsumenckiej

Skarga pauliańska ma istotne znaczenie dla ogłaszania upadłości konsumenckiej. Okazuje się bowiem, że w myśl treści art.4914 ust.2 pkt 4) prawa upadłościowego (Pr.Up), sąd oddala wniosek o ogłoszenie upadłości, jeżeli w okresie dziesięciu lat przed dniem zgłoszenia wniosku czynność prawna dłużnika została prawomocnie uznana za dokonana, z pokrzywdzeniem wierzycieli.

Przepisy dotyczące uznawania za bezskuteczne wobec wierzyciela czynności prawnych dokonanych przez dłużnika z pokrzywdzeniem wierzycieli, czyli tzw. skarga pauliańska (actio pauliana) zawarte są w kodeksie cywilnym (art.527 i nast.KC). Przepisy te mogą być zatem wykorzystywane przez wierzycieli w celu wywierania presji na dłużniku aby np. rozliczył się bo jeśli tego nie zrobi to wierzyciel wystąpi do sądu o uznanie danej czynności (np. darowizny domu lub samochodu lub sprzedaż urządzeń za zaniżoną kwotę) za bezskuteczną wobec niego albowiem zdziałaną z pokrzywdzeniem wierzyciela. W ten sposób ograniczyć może plany dłużnika związane z ogłaszaniem upadłości konsumenckiej i oddłużeniem (umorzeniem zobowiązań).

Literalne brzmienie przywołanego przepisu Pr.Up. wskazuje, że rozstrzygnięcie skargi pauliańskiej ma być prawomocne aby można było oddalić wniosek dłużnika o ogłoszenie jego upadłości. Sugeruje to, iż w interesie nierzetelnego dłużnika jest podjęcie szybkich działań w sprawie o ogłoszenie upadłości i jednocześnie przedłużanie sprawy sądowej dotyczącej skargi pauliańskiej. Z kolei w interesie wierzyciela jest to aby było inaczej, tzn. aby sprawa skargi pauliańskiej szybko zakończyła się (prawomocnie).

Ustawodawca wprowadza pewne „wentyle bezpieczeństwa” dla dłużnika albowiem nawet pomimo tych negatywnych zachowań dłużnika nie dojdzie do oddalenia wniosku upadłościowego, jeżeli „przeprowadzenie postępowania jest uzasadnione względami słuszności lub względami humanitarnymi”. Dłużnikowi może zatem zależeć na wykazaniu, iż w jego sytuacji zachodzą te szczególne okoliczności (np. chodzi o jakąś drobną umowę dotyczącą transakcji o niewielkiej wartości, a do tego dokonaną wiele lat wcześniej), choć ocena takiej argumentacji należeć będzie do sądu rozpoznającego wniosek upadłościowy.

Reasumując, w interesie dłużnika jest unikanie sytuacji, które mogłyby być podstawą do skutecznego skierowania do sądu tzw. skargi pauliańskiej.

Upadłość konsumencka a umyślne doprowadzenie do swej niewypłacalności

 

Upadłość konsumencka nie jest tym na co zawsze może liczyć niewypłacalny dłużnik. Wręcz przeciwnie. Przesłanek do oddalenia wniosku o ogłoszenie upadłości osoby fizycznej nieprowadzącej działalności gospodarczej jest wiele. Wśród nich jest sytuacja, w której dłużnik doprowadził do swej niewypłacalności lub istotnie zwiększył jej stopień umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa. Stanowi o tym art.4914 ust.1 prawa upadłościowego (PrUp).

Sąd upadłościowy bada zatem tzw. moralność płatniczą dłużnika. Idea jest zatem jasna. Jeśli celowo zadłużałeś się i wskutek tego nie jesteś w stanie zaspokoić wierzycieli to nie licz na możliwość oddłużenia (umorzenia zobowiązań). W przeciwnym razie dochodziłoby do promowania „krętaczy”. Przykładowo, jeżeli skazany jesteś za oszustwo wskazane w art. 286 § 1 K.k., to oznacza to, że popełniłeś przestępstwo umyślne, zaliczane do tzw. celowościowej odmiany przestępstw kierunkowych (tak Sąd Najwyższy w postanowieniu z 04.01.2011 r., sygn. akt III KK 181/10). W tym kontekście stwierdzić należy, iż ten kto zadłuża się z zamiarem niepłacenia długów (np. poprzez nadużycie przywilejów związanych z ogłoszeniem upadłości konsumenckiej) może być potraktowany jako oszust.

W konsekwencji powyższego, jeśli doprowadzenie do niewypłacalności nastąpiło nie z winy umyślnej, ani nie z rażącego niedbalstwa, lecz z powodu zwykłego niedbalstwa bądź w sposób niezawiniony, to brak przeszkód do ogłoszenia upadłości konsumenckiej. Zatem lekkomyślność lub zwykłe niedbalstwo (a więc jeszcze nie rażące) nie są przeszkodą do ogłoszenia takiej upadłości i oddłużenia upadłego.

Wina umyślna, a więc umyślność działania może mieć miejsce wówczas, gdy dana osoba działa w świadomym zamiarze (chce dokonać naruszenia, tzw. dolus directus) lub czyni to w zamiarze ewentualnym, tzn. przewidując taką  możliwość, godzi się na nią (dolus eventualis).

Wina nieumyślna może przybrać formę lekkomyślności (tzn. dana osoba ma wyobrażenie co do skutku dokonania naruszenia, niemniej bezpodstawnie przypuszcza, że go uniknie) lub niedbalstwa (tzn. dana osoba nie ma wyobrażenia co do skutku braku swego powinnego działania pomimo tego, że mogła i powinna była je mieć).

Odnieśmy się zatem do przykładu. Osoba A poręczyła za zobowiązania osoby B. Osoba B po pewnym czasie okazała się niewypłacalna i nie spełniła zobowiązania wobec swego wierzyciela. Wierzyciel zwrócił się więc przeciwko poręczycielowi, tj. osobie A i uzyskał od niej pełną należność przysługującą mu pierwotnie od osoby B. Osoba A dokonała spłaty z pieniędzy pożyczonych od osoby C. Osoba A wystąpiła przeciwko osobie B o zwrot wypłaconej kwoty, lecz nie udało jej się odzyskać pieniędzy, przez co sama popadła w tarapaty finansowe i jest niewypłacalna (nie ma środków na spłatę własnych zobowiązań wobec osoby C). W takiej sytuacji osoba A ma realną szansę na ogłoszenie upadłości konsumenckiej. Trudno bowiem mówić o tym, że doprowadziła do swej niewypłacalności umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa.

Konkludując, ogłoszenie upadłości konsumenckiej i oddłużenie (umorzenie zobowiązań) nie jest w świetle Pr.Up. „otwarte” dla wszystkich dłużników. Dlatego rolą dłużnika i jego pełnomocnika jest przedstawienie stanu faktycznego danej sprawy w taki sposób (o ile to oczywiście możliwe) aby nie uznawać, że doprowadzenie do upadłości nastąpiło wskutek winy umyślnej lub rażącego niedbalstwa dłużnika.

Zmiany w upadłości konsumenckiej

Zmiany w upadłości konsumenckiej są potrzebne i co istotniejsze mają nastąpić. Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad kolejną zmianą przepisów. Wątpliwości może jednak budzić część założeń związanych z nowelizacją. To, że postępowania można i należy usprawnić raczej nie jest sporne. To, że ludziom należy dać szansę na „drugie życie”, na wyjście „z  dołka” i unikanie spychania do „szarej strefy”, też jest raczej bezsporne. Ale czy „odpuszczanie” tym, którzy umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa popadli w długi jest w porządku wobec wierzycieli? Czy rzeczywiście tolerowanie takich postaw służy interesowi publicznemu? Życie oczywiście to zweryfikuje. Upadłość konsumencka zyska wkrótce nową odsłonę.

Wygląda na to, że dłużnicy powinni być zadowoleni z planowanych zmian. Zobaczymy jaki przybiorą one ostateczny kształt. W znacznej mierze postępowania będą mogły być prowadzone krócej, zwłaszcza jeśli dłużnik nie ma majątku. Oddłużanie ma być szybsze. Dłużnicy – konsumenci mają mieć zapewnioną nieodpłatną pomoc prawną. Niewypłacalność umyślna lub wynikająca z rażącego niedbalstwa ma nie zamykać drogi do upadłości konsumenckiej, choć czas na spłatę długów miałby być w tym przypadku dłuższy (do 7 lat) niż typowy (do 3 lat, z możliwością wydłużenia o 1,5 roku). Po tych okresach nie ulegną jednak umorzeniu niektóre długi, np. wynikające z alimentów, renty, odszkodowania za wywołanie choroby, niezdolności do pracy, zasądzone grzywny i zadośćuczynienia, a także długi wynikające z przestępstwa. Wydaje się, że skorzystają z tych przepisów osoby, które wpadły w spiralę zadłużenia i zaciągały kolejne zobowiązania tylko po to aby spłacić (choćby w części) swe dotychczasowe długi. Kredyty, pożyczki, „chwilówki”, karty kredytowe niejako wsysały dłużników w kolejne długi. Niektórzy tylko po to aby odłożyć w czasie swe bankructwo dalej świadomie się zadłużali, a to dotychczas nie musiało wiązać się ze zrozumieniem ze strony sądu upadłościowego. Nowa upadłość konsumencka ma to jednak wkrótce zmienić.

Co ciekawe, zmiany przepisów mają dotyczyć również jednoosobowych firm. Tacy przedsiębiorcy mają być podobnie jak konsumenci objęci mechanizmem ochrony przed bezdomnością poprzez pozostawienie im odpowiedniej kwoty na najem mieszkania na okres od roku do dwóch lat. Jednym i drugim pozostawiony ma być majątek pozwalający na zabezpieczenie minimum socjalnego.

Nieściągalność każdej wierzytelności oddzielnie w kosztach uzyskania przychodów

Nieściągalność każdej wierzytelności oddzielnie w kosztach uzyskania przychodów, a nie odwoływanie się do nieściągalności w innych postępowaniach to istota wyroku NSA z 19.07.2017 r., w sprawie II FSK 1680/15.

NSA nie był tak wyrozumiały dla wierzycieli, jak uczynił to wcześniej WSA.

Sprawa dotyczyła problemu znanego wielu firmom. Spółka posiadająca kilka lub więcej wierzytelności o zapłatę należności, zaliczonych uprzednio do przychodów podatkowych, w stosunku do tego samego dłużnika, wynikających z realizacji tego samego kontraktu i prowadząca dotychczas  bezskuteczną egzekucję w stosunku do dłużnika chciałaby uniknąć kierowania wielu wniosków egzekucyjnych (związanych przecież z wydatkami i upływem czasu) przeciwko dłużnikowi, w stosunku do którego komornik uznawał egzekucję za bezskuteczną. Spółka uznawała, że skoro już posiada postanowienia o bezskuteczności egzekucji w części spraw przeciwko danemu dłużnikowi to kierowanie dalszych spraw na ścieżkę komorniczą jest zbędne. Uznano, iż taka sytuacja wystarcza do uznania pozostałych wierzytelności za nieściągalne i w związku z tym – zdaniem Spółki – możliwe jest zaliczenie takich wierzytelności do kosztów uzyskania przychodów. Dodajmy, że wierzytelności wynikały z tego samego kontraktu budowlanego i były wymagalne na dzień wydania postanowienia komornika o bezskuteczności egzekucji.

Wyrok NSA z dnia 19.07.2017 r., w sprawie II FSK 1680/15

NSA był innego zdania niż wierzyciel (Spółka) i stwierdził, co następuje:

Z dosłownej treści unormowania wynikającego z art. 16 ust. 1 pkt 25 lit. a u.p.d.o.p. i art. 16 ust. 2 pkt 1 u.p.d.o.p., a więc także dokonanej na tej podstawie wykładni językowej wynika jednoznacznie, że do kosztów uzyskania przychodów mogą być zaliczone wierzytelności, których nieściągalność została udokumentowana postanowieniem o nieściągalności, uznanym przez wierzyciela jako odpowiadającym stanowi faktycznemu, wydanym przez właściwy organ postępowania egzekucyjnego. Rozszerzanie zakresu analizowanej normy na inne jeszcze wierzytelności, przysługujące w stosunku do tego samego dłużnika w dacie wydania wzmiankowanego postanowienia, zmieniałoby w istocie treść przytoczonych przepisów, z których unormowanie to wynika. Stosując argumentowaną przez podatnika i Sąd pierwszej instancji wykładnię celowościową można by uzyskać regulację prawną o treści różnej od obowiązującej, która o innych, aniżeli udokumentowanych postanowieniem, o którym mowa w art. 16 ust. 2 pkt 1 u.p.d.o.p., wierzytelnościach nie stanowi. Wykładnia celowościowa jest wartościowym źródłem argumentów wykładni, jednakże nie można jej stosować w sposób, w wyniku którego można uzyskać odmienną od obowiązującej normę prawną. Racjonalizując treść badanego – obowiązującego – unormowania podnieść również można i należy, że sytuacja dłużnika spornych w ocenie podatkowej wierzytelności może się zmieniać, a więc nie można wykluczyć, że nieściągalne w określonym czasie wierzytelności mogą zastać w czasie przyszłego postępowania egzekucyjnego zaspokojone, na przykład z ujawnionego mienia, czy też z uzyskanych przez dłużnika środków.

Teza wyroku NSA brzmiała:

Norma prawna wynikająca z art. 16 ust. 1 pkt 25 lit. a. i art. 16 ust. 2 pkt 1 ustawy z dnia 15 lutego 1992 r. o podatku dochodowym od osób prawnych (tekst jedn. Dz. U. z 2011 r., Nr 74, poz. 397 ze zm.) nie ma zastosowania do innych wierzytelności, aniżeli te, których nieściągalność została udokumentowana postanowieniem o nieściągalności, uznanym przez wierzyciela jako odpowiadającym stanowi faktycznemu, wydanym przez właściwy organ postępowania egzekucyjnego, nawet jeżeli byłyby to wierzytelności przysługujące w tym samym czasie w stosunku do tego samego dłużnika.”

Reasumując oznacza to, że aby ująć wierzytelność jako koszt uzyskania przychodu należy (zdaniem NSA) dysponować postanowieniem o umorzeniu bezskutecznej egzekucji w stosunku do konkretnej wierzytelności. Nie można zatem posiłkowo wykorzystywać postanowień wydanych w stosunku do tego samego dłużnika, lecz w postępowaniach nie dotyczących danej wierzytelności. Z praktycznego punktu widzenia orzeczenie to można uznać za niepożądane przez wierzycieli i nadmiernie komplikujące im życie. Odwrotnie jest w przypadku Fiskusa, który dzięki takiemu stanowisku NSA ma powody do zadowolenia.

Komornicy sądowi przegrali spór o VAT

Komornicy sądowi przegrali spór o VAT. Przesądził o tym Sąd Najwyższy w uchwale siedmiu sędziów w dniu 27.07.2017 r., w sprawie o sygn. akt III CZP 97/16. Sąd uznał, że komornicy nie mogą podwyższać opłaty egzekucyjnej o podatek VAT. Oznacza to, że będą płacić VAT od opłat egzekucyjnych z własnej kieszeni. To aż 23 % dotychczas doliczanych do opłaty i ściąganych od dłużników. Komornicze zmartwienie to jednocześnie powód do radości dłużników, od których dotychczas komornicy ściągali pieniądze na ten podatek. Ich dotychczasowe praktyki budziły liczne zastrzeżenia i łączyły się niejednokrotnie z negatywnym odbiorem społecznym.

Pojawiają się już głosy, że sprawa trafi do Trybunału Sprawiedliwości UE bowiem komornicy nie chcą dać za wygraną. Zauważa się także, iż rozważane jest wprowadzenie przepisów w ustawie o komornikach sądowych, zgodnie z którym opłaty będą stanowić własność Skarbu Państwa wskutek czego nie zostaną objęte VAT, choć podatek ten dotyczyć będzie pobieranego przez komorników wynagrodzenia prowizyjnego.

Zła passa dla komorników trwa i zapowiadają się  kolejne bolesne dla tej grupy zawodowej zmiany prawne. Obniżone stawki za czynności komorników wydają się być już tylko kwestią czasu.